Choć czołgi zdalnie sterowane mogą wydawać się zabawkami dla dzieci, jeśli tak myślicie jesteście w błędzie. Czołgi wykonane w dużej skali przez Mark 1 Tank cieszą entuzjastów w każdym wieku. Sami mamy w biurze takie dwa, a trzeci jest w drodze.
Rzućcie okiem na niszczyciel czołgów JagdPanther po prawej. Wydaje się, że posiada on 88mm działo z Tiger II. Wydaje się wyglądać tak, jak powinien, prawda?
Być może to przez trawę, która jest trochę wysoka, a może osoba robiąca to zdjęcie stała na drabinie? Nie, chociaż czołg ten jest całkiem spory, to nie jest jego rzeczywisty rozmiar, jest to skala 1:6.
JagdPanther w skali 1:6 posiada 116,84 cm długości, 55,88 cm szerokości oraz 45,72 cm wysokości (46 cali długości, 22 cale szerokości i 18 cali wysokości).
Tak, gdyby jego działo było sprawne, prawdopodobnie mogłoby niemile Was zaskoczyć, delikatnie mówiąc!
Niedawno nasze własne zdalnie sterowane czołgi wymagały sprawdzenia. Wezwaliśmy więc Marka Spencera który je zbudował. Był on tak uprzejmy, że przyjechał prosto z Wielkiej Brytanii do naszego biura w Paryżu i poświęcił chwilę na rozmowę z nami.
Mark Spencer: Otworzyłem pudełko zawierające pierwszy model, który zamówiłem z Rosji i moją pierwszą myślą było: Rany! Wygląda jak wielka zabawka Action Man! Bardzo surowo i z błyszczącą farbą. Lecz kiedy przypatrywałem się dalej, pomyślałem, że wygląda bardzo solidnie. Włożyłem do środka radio oraz cały mechanizm i ustawiłem jak należy. Przemalowałem go, dodałem „ślady zużycia” oraz kilka innych detali i w końcu zaczął przypominać prawdziwy czołg.
Uruchamiałem go i uruchamiałem i nigdy się nie zepsuł. Czołg mógłby żuć trawę, błoto i kamienie, a następnie je wypluwać. Gąsienice były w tamtych czasach stalowe, całkiem surowe, ale efektywne i nigdy się nie zepsuły.
Wtedy ktoś powiedział mi: Te czołgi są świetne! Chciałbyś je sprzedawać?Odpowiedziałem, że nie, nikt nie chciałby żadnego. Tylko idioci tacy jak ja chcą się nimi bawić!
Wobec tego mój przyjaciel zmajstrował mi stronę internetową i zacząłem brać udział w pokazach militarnych, pokazywać (czołgi) na wystawach i przygotowywać podwaliny. Przez pierwsze 18 miesięcy nie dostawałem wiele – zbierałem grosz do grosza, lecz później było lepiej. Po 3–4 latach myślałem: Tak, to jest super, może to być moja główna praca.
Tak jakby w nie wpadłem. Przez 20 lat pracowałem z moim ojcem w przemyśle samochodów dostawczych przy pojazdach chłodniczych, co było bardzo dobrze płatną pracą.
Jako dziecko bawiłem się modelami, pamiętam jak zrobiłem mój pierwszy model czołgu zdalnie sterowanego w wieku 12 lat. Jestem dużym dzieckiem, lubię bawić się modelami i zawsze chciałem robić coś, na czym mógłbym zarobić trochę pieniędzy a jednocześnie robić to, co chcę.
Następnie koło mojej czterdziestki zdałem sobie sprawę, że może to być dla mnie pracą w pełnym wymiarze czasu. Większość ludzi myśli, że jest to niemożliwe, lecz ja miałem dużo szczęścia
Większość części pochodzi z Rosji. Silniki dostaję z Chin. Elektronika zaś jest z wielu miejsc, np. Anglii, USA oraz Niemiec. Dostaję części, składam je do kupy, a następnie montuję zgodnie z zamówieniem.
Podstawowe podwozie posiada koła, potem dodaję tylko gąsienice. Z Rosji przychodzą mniej więcej złożone, ale muszę je odpowiednio skalibrować.
Mając wcześniejsze doświadczenie mechaniczne nabyte w pracy w specjalistycznej branży motoryzacyjnej, przy dużych, ciężkich, rolniczych i inżynieryjnych pojazdach, człowiek uczy się, jak się z nimi obchodzić. Dla przykładu, przednie i tylne koła jezdne muszą być naciągnięte nieco mocniej, niż pozostałe, aby utrzymać czołg w odpowiedniej pozycji. W przeciwnym razie gąsienice po prostu opadną, a przy pokonywaniu przeszkód mogą się po prostu zerwać.
To tylko eskapizm. Lubię pytać ludzi, co z nimi zrobią. Była u mnie para, jakieś 9-10 lat temu, mąż i żona. Zadawała pytania w stylu: Czemu chcesz coś takiego, przecież to strata pieniędzy! On natomiast odpowiedział: Ja chcę i już! Tego rodzaju dyskusje zdarzały się bardzo często. W każdym razie kupił ten czołg, spotkałem go ponownie, kiedy przyjechał go odebrać. Pierwszą rzeczą, którą zawsze trzeba zrobić jest nauczenie się jego obsługi. Zamiast przedzierać się przez strony instrukcji, on poprosił mnie o pokazanie, jak obsługiwać taki czołg. Rozmowa z gościem i pozwolenie mu dotykać wszystkich przycisków pilota jest najlepszym szkoleniem na świecie.
Tak więc, odebrali go i odjechali. Widziałem ich na jednym pokazie 6 miesięcy później. Żona tego faceta była zupełnie inna, uśmiechnięta oraz pełna życia. Rozmawiałem z nimi, następnie on zajął się czołgiem a ja dyskutowałem z jego żoną. Ona powiedziała wtedy: Wiesz co? On ma bardzo stresującą pracę, przychodzi w piątek, otwiera piwo, wychodzi z czołgiem a następnie po godzinie wraca i jest zupełnie inny.
To wspaniały sposób na poradzenie sobie ze stresem. Odcina się w ten sposób od rzeczywistości, pod kilkoma różnymi względami. Dzięki temu wychodzi się też na zewnątrz. Jest to całkiem zdrowe hobby, biorąc pod uwag zasięg i szybkością tych czołgów, możesz pójść na pięciomilowy spacer, jeśli tylko chcesz.
Mark Spencer: (uśmiecha się) … a psa po prostu ciągnijcie za sobą!
Poprzez odwiedzenie strony Mark 1 Tank bądź też wysłanie e-maila bezpośrednio do Marka.
Pamiętajcie o tym, że Mark mówi tylko po angielsku, więc wszystkie wiadomości piszcie do niego w tym właśnie języku.
Mark Spencer: Była również jeszcze jedna świetna historia, gdzie mogłem z bliska zobaczyć prawdziwie nowoczesne czołgi. To było wtedy, kiedy dostarczyłem zdalnie sterowany czołg Challenger w skali 1:6 dla brytyjskiej armii. Skontaktowali się ze mną i powiedzieli, że są zainteresowani moimi modelami, zapytałem ich czy mają kilka prawdziwych czołgów. Odpowiedź była twierdząca, wobec tego zapytałem, czy mógłbym je zobaczyć.
Pojechałem do bazy z moim modelem i jakże wspaniałym było spotkać się z nimi i zobaczyć czołg Challenger 2 na żywo. Okazało się, że kiedy ja byłem zainteresowany ich prawdziwymi czołgami, ich moje modele ciekawiły jeszcze bardziej! Byli pod szczególnym wrażeniem tego, że mój czołg może obrócić się w miejscu, czego starają się raczej unikać w przypadku swoich maszyn. (Śmieje się.)
Są drogie, ale ich utrzymanie jest tanie. Mogę powiedzieć, że są one najtańszymi zdalnie sterowanymi czołgami, jeśli idzie o koszt utrzymania. Wkładam bardzo wiele czasu w zebranie części, zmontowanie oraz przetestowanie ich. Od zamówienia wszystkich części do momentu, kiedy są gotowe do wysłania klientowi może minąć od 3 do 4 miesięcy. Ceny moich modeli zależą od skali oraz detali, gdyż każdy z nich wykonywany jest na zamówienie.
Macie do wyboru skale: 1:8, 1:6 oraz 1:4. Ceny wynoszą około 2 000 GBP i 3 000 GB (funtów brytyjskich) odpowiednio za skale 1:8 i 1:6 (w przybliżeniu 2450 Euro i 3685 Euro). Czołgi wykonane w skali 1:4 są o wiele droższe w wykonaniu i mogą kosztować około 5000 GBP (w przybliżeniu 6145 Euro). Czołgi te są niczym kupienie mini koparki wraz z wieżą (śmieje się).Są one niezwykle silne.
Sprawdźcie zdjęcia i informacje na stronie Mark 1 Tank, lub poprzez kliknięcie jednego z filmików poniżej.